W jeden z głównych tematów tegorocznego festiwalu Millennium Docs Against Gravity, czyli problem wielkich migracji, wpisują się dwa tegoroczne filmy o muzyce. W tle obu – smutne wydarzenia znane z gazet.
Pierwszy to Pieśń Lahore o grupie wybitnych instrumentalistów, którzy kiedyś pracowali w orkiestrach, nagrywając dla miejscowego przemysłu filmowego, zwanego Lollywood (przez analogię do Hollywoodu i Bollywoodu). Dziś spotykają się w prywatnych domach w strachu przed atakami islamskich fundamentalistów, którzy nie chcą publicznych wykonań muzyki w mieście. Lahore (Lahaur), stolica pakistańskiej prowincji Pendżab, to arena licznych zamachów na tle religijnym, którą pamiętamy choćby z tragicznego samobójczego ataku w parku z marca tego roku. Poczucie zagrożenie i chęć podtrzymania upadającej tradycji muzycznej paradoksalnie pcha wirtuozów z Pakistanu na światowe sceny – aż do prestiżowego nowojorskiego Lincoln Center.
Podobnie z Songhoy Blues, malijskim zespołem blues-rockowym, który założyli uciekinierzy z rejonu Timbuktu i Gao – miejsc o bogatej tradycji kulturalnej, gdzie wprowadzono szariat, zakazując wszelkich form muzyki. Grający ekspresyjne, atrakcyjne piosenki zespół zdobył szlify w Bamako, stolicy kraju, a dziś z powodzeniem przyciąga publiczność festiwalową na całym świecie – wystąpi także podczas festiwalu. W filmie Grajmy, dopóki nas nie zabiją o bolesnych doświadczeniach tej części Afryki jego muzycy opowiadają obok innych uznanych wykonawców – Khairy Arby czy Amkoullela. Paradoks muzyki z Mali polega na tym, że do rewolucji dążyli Tuaregowie podziwiani za swój wspaniały pustynny blues (grupa Tinariwen to także na Zachodzie sensacja ostatnich lat), tymczasem dołączyli do nich – i nadali ideologiczny charakter tej wojnie – właśnie skrajni islamiści.
Wątek bluesowy ma w programie Millennium Docs Aganist Gravity imponujące wizualnie przedłużenie w postaci filmu I Am the Blues, którego autor, Daniel Cross, poszukuje prowincjonalnej, ludowej duszy tej muzyki. A że wątki filmowe i muzyczne przeplatają się w tegorocznym programie dość konsekwentnie, mamy też bluesowy koncert grupy The Wood Brothers, prowadzonej wspólnie z bratem Oliverem przez Chrisa Wooda znanego z jazzowego tria Medeski, Martin & Wood.
Główną muzyczną gwiazdą imprezy wydaje się jednak człowiek znikąd – Kutiman, który siedem lat temu, nie ruszając się sprzed komputera w izraelskim kibucu, skleił w jeden widowiskowy, funkowy klip strzępki wielu filmików muzyków-amatorów, które ci publikowali w serwisie YouTube. Jego „Thru You” było niezwykłym przykładem remiksu, ale też pokazywało świetny zmysł domorosłego aranżera. W filmie Thru You Princess (Presenting Princess Shaw) śledzimy współpracę na odległość Kutimana z (nieświadomą tego na początku) Princess Shaw z Nowego Orleanu, której naturalny talent wokalny Izraelczyk opakowuje w spreparowany po swojemu aranż.
Kutiman zagra na festiwalu ze swoją orkiestrą już jako gwiazda pokazująca się na prestiżowych scenach – w filmie widzimy fragment jego koncertu w nowojorskim Muzeum Guggenheima. A muzea to inny ciekawy wątek festiwalu. W końcu do zbiorów Museum of Modern Art trafiły utwory The Residents (o których opowiada film Pozostając w cieniu), a film Björk to historia towarzysząca wielkiej retrospektywie tytułowej artystki w tym samym MoMA. Ci zachodni artyści też uciekają – przed negatywnymi skutkami sławy, wchodzeniem mediów w sferę prywatną, a The Residents – przed ujawnieniem prawdziwej tożsamości członków zespołu. Na tym tle nieźle wypada polski film oparty na zestawianych ze sobą archiwaliach pt. Jarocin. Po co wolność Leszka Gnoińskiego i Marka Gajczaka. To również kronika ucieczki, tyle że przed opresyjnym systemem. Ku wolności. Realia zupełnie inne, ale kierunek ten sam.
Bartek Chaciński – dziennikarz, krytyk muzyczny, publicysta. Związany z tygodnikiem „Polityka”. Członek Akademii Fonograficznej ZPAV.